Akceptacja siebie, a może… taplanie się we własnym błotku? Ostatnio na Instagramie zrobił się szum odnośnie “promowania brzydoty”. Pojawiła się wypowiedź pewnej aktorki, w której zarzucono kobietom działającym na Instagramie to, że nie dążą do najlepszej wersji siebie, tylko pokazują te gorsze momenty, przeciętność i niedoskonałości. Zostało to nazwane “modą na brzydotę”. Chciałabym ze swojej strony wtrącić 5 groszy, bo moim zdaniem ta “moda na brzydotę” jest dobra i potrzebna nam wszystkim!
Droga do akceptacji
Jak to wyglądało u mnie? Byłam zgarbioną nastolatką, potem kobietą chowającą się na zdjęciach. Ale nie dlatego, że ktoś to promował, bo to jest trendy. Powód był zupełnie inny! Jeedna z najbliższych osób (której już nie ma w moim życiu) notorycznie mi powtarzała, że nie jestem idealna, jestem brzydka, powinnam pójść na operację plastyczną. Ten osobnik pokazywał mi inne dziewczyny, które są piękne i idealne, a ja.. Cóż jestem brzydotą.
Musiałam latami to przepracowywać, aby się zaakceptować i polubić. Ba, to nie jest takie proste, bo nadal nad tym pracuję. Już potrafię siebie zaakceptować na zdjęciach, a to dzięki Agnieszce z Foto do Kwadratu, która mi pomogła podczas naszych sesji.
Potrafię nagrywać video, ale nie mogę go oglądać, bo chce mi się płakać, jak się widzę. Dziewczyny robią do moich kursów transkrypcje. Czytam je i sprawdzam czy jest okej, aby się nie oglądać. To rzecz, nad którą nadal pracuję.
Nagrywanie na Instagramie
Nagrywanie Story na Instagramie to też była długa i wyboista droga, na której nadal pojawiają się zakręty. Bardzo w przełamaniu się do nagrywania pomagały mi filtry na Story. Byłam wdzięczna za tę funkcję Instagramowi. Nagle po jednym kliknięciu wyglądałam znośnie i potrafiłam siebie zaakceptować. Czy to nie brzmi niedorzecznie? Nie potrafiłam zaakceptować swojego odbicia w lustrze, ale video z filtrem już okej!
Zainspirowana przez Joannę Banaszewską kilka miesięcy temu przestałam używać filtra na Story. Efekt? Zaczęłam dostawać wiadomości na priv, czy czasem nie jestem chora, bo wyglądam tak mizernie. Chciało mi się płakać, ale odpowiadałam, że wszystko okej i po prostu tak wyglądam. Po kilku tygodniach takie wiadomości przestały przychodzić, ale wydarzyło się coś jeszcze niesamowitego!
Zaczęłam patrzeć na siebie przychylniej! Okazało się, że “ja na Story bez filtra” nie odbiega tak bardzo do “ja w lustrze”. Zrobiłam kolejny krok do przodu w kierunku akceptacji siebie.
Czy zdarzyło Ci się zwlekać z czymś z obawy o wygląd?
Zadałam to pytanie na Instagramie. Jak myślisz, ilu kobietom zdarzyło się odwlekać działanie z własnym biznesem online, tworzeniem strony WWW, prowadzeniem webinarów, nagrywaniem video, czy zrobieniem sobie profesjonalnej sesji fotograficznej na social media? 91% osób, które odpowiedziały, zwlekały właśnie ze względu na swoją samoocenę i presję idealnego wyglądu. Czy to nie jest przerażające? Pomyśl, ile świetnych biznesów, blogów, czy profili w social media mogłoby powstać, gdyby nie te obawy?
Wasze przemyślenia na ten temat
Zapytałam Was też, co myślicie o całej modzie na brzydotę:
Bardzo bym chciała uchronić moją córkę przed takim myśleniem. W szkole powinna być edukacja o tym!
Mam dość zniewolenia przekonaniem, że kobieta ma być perfekcyjna i miła dla oka.
Bądźmy sobą, chociaż nie jest to łatwe, bo presja piękności i ideału jest ogromna.
Na szczęście zaczynamy mówić szczerze i zwracać uwagę innym, że inne nie znaczy brzydsze i gorsze.
Akceptacja siebie a prowadzenie biznesu online
Wiesz, jak wyglądały moje początki z Jestem Interaktywna jeszcze kilka lat temu? Zwlekałam w nieskończoność, zanim ruszyłam, bo tak bardzo się bałam! Efekt? Dwa lata myślałam o swoim blogu, ale nic nie robiłam w tym kierunku, bo trzęsłam portkami. Taki boi dudek ze mnie. Jakie myśli skutecznie powstrzymywały mnie przed działaniem?
- Nikt tego nie kupi: zastanawiałam się, czy ktoś będzie czytał mojego bloga i kupi moje produkty – byłam przekonana, że nie.
- To nie wypali: nie mam czasu, dużo pracuję, jak to połączyć? A co jeśli zainwestuje i stracę? Będę gryzła parapet. Boję się ryzykować. Miałam też jeszcze gorsze obawy…
- Kto będzie słuchał głupiej blondynki? Przecież ja jestem tylko Ola, co ja wiem? Kto będzie słuchał takiej głupiej blondynki? W końcu tyle razy słyszałam te żarty o blondynkach, że to już siedzi głęboko we mnie. Nie wiem czemu, inni mnie chwalą, nie zasługuję na pochwały. Jestem oszustem, przecież tylu rzeczy jeszcze nie wiem. Tylu mogłabym się nauczyć.
- Jestem brzydka: będę musiała pokazywać twarz, a jestem strasznie brzydka. Kiedyś usłyszałam, że powinnam sobie zrobić operację plastyczną twarzy – i to od osoby z grona moich najbliższych. Takich rzeczy nie da się zapomnieć. Miałam ogromne problemy, aby stanąć za aparatem i za kamerą. Rok walczyłam z czerwonymi stresowymi plamami na szyi.
- Jestem za młoda: kto będzie słuchał dwudziestoparolatki? Muszę być starsza, by coś mądrego potrafić przekazać.
Jednym zdaniem. Wstydziłam się i bałam oceny innych. Zarówno dotyczącej kompetencji jak i wyglądu.
Jak zlikwidowałam te obawy?
Nie zrobiłam tego, nawet nie wiem, czy tak się da. Nie jestem specjalistką w tej dziedzinie, mogę tylko powiedzieć, co mi pomogło.
- Poznałam swoje obawy: część z nich to były przekonania, które mi nie służyły. Szukałam ich przyczyny w przeszłości i co? Okazywało się, że to zazwyczaj po prostu słowa innych osób, które kiedyś usłyszałam np. w tych niby żartach o blondynkach.To nie są rzeczy, jakie mnie definiują. Tylka ja sama mogę mieć wpływ, jakim jestem człowiekiem i jaka jest moja wartość.
- Spotkałam wspierające osoby: na swojej drodze spotkałam osoby, które miały podobne cele i wartości do moich. Wzajemnie zaczęłyśmy wspierać się w działaniu. Dziękuję Agnieszce z Foto do Kwadratu i Gosi Zimniak! <3
- Znalazłam motto: wzięłam za motto życiowe to, że są tylko dla uda. Albo się uda, albo się nie uda. 🙂 Nie dowiem się, jeśli nie sprawdzę. Postanowiłam do projektu Jestem Interaktywna podejść jak do eksperymentu i nawet, jak nie wyjdzie, to nie będę się biczować. Będę dumna, że spróbowałam.
- Znalazłam misję: poszukałam wartości, która będzie ważniejsza niż moje obawy. I znalazłam ją w tym, że jeśli w mojej działalności dam radę pomóc z ruszeniem z miejsca jednej osobie to było warto. Jak już pomogłam jednej, to myślałam o tym, aby teraz pomóc kolejnej itd. Do tej pory często to sobie powtarzam, że jeśli pomagam komuś, to jest warto!
Może też masz podobne lub inne blokujące obawy. Rozumiem to. Jeśli to, co napisałam, pomoże chociaż jednej osobie ruszyć z miejsca i trochę oswoić swoje obawy, to warto było to zrobić. Czy moje obawy się sprawdziły? Generalnie to nie! Czy warto było się odważyć? Zdecydowanie tak! Aktualnie pracuję na swoich warunkach, tak jak chcę i kiedy chce. Jestem autorką książki, kursów i e-booków. Szczęśliwą i spełnioną kobietą. Jestem mega wdzięczna za wszystko, co mam, wywalczyłam i wypracowałam.
Potrzebujemy pokazywania normalności, by zaakceptować siebie
W czasach presji na idealny wygląd, bycie najlepszą wersją siebie i produktywności potrzebujemy po prostu chwili oddechu. Zobaczyć, że inni także mają gorszy dzień, nadprogramową fałdkę na brzuchu, pryszcza na czole, a także mimo osiągania kolejnych sukcesów są zmęczeni i mają chwilowo dość. Tak, dzielenie się codziennością naprawdę pomaga! Zwłaszcza w wykreowanym kolorowym świecie Instagrama, gdzie wydaje nam się, że wszyscy inni są lepsi od nas i tylko nasze życie nie jest tak piękne i kolorowe, jak powinno.
Sama wielokrotnie zaczęłam mówić o swoich błędach i porażkach i wiesz, jaka była reakcja? Wiadomości, że inni też tak mieli i czują ulgę, że ktoś o tym mówi i że nie są w tym sami!
Akceptacja siebie – jak to wygląda u Ciebie?
Jestem ciekawa, jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Pomaga Ci śledzenie kont, na których twórca dzieli się swoimi gorszymi momentami? A może też śmiało pokazujesz normalność w swoich social media?
7 Komentarze
Jako użytkowniczka instagrama widziałam tę dyskusję. I całkowicie zgadzam się z tym, że akceptacja siebie i pokazywanie “normalności” na instagramie jest bardzo potrzebne. Ale to prowadzi mnie do kolejnej refleksji. Że ta dyskusja nie dotyczy mężczyzn. A przynajmniej nie oni zostali wywołani do tablicy. Tak jakby kwestia prezentowania się w internecie dotyczyła tylko kobiet. I nie wątpię, że mężczyźni też mają problemy z akceptacją siebie. Ale im raczej mało kto wypomni, że bez filtra wygląda na chorego. Długa droga jeszcze przed nami, jako przed społeczeństwem…
naprawdę niezła burza zrobiła się po wypowiedzi Kaczorowskiej i chyba nie ma co się dziwić ;/
Ola, Ty jesteś piękna i sprawiasz wrażenie pewnej siebie. Aż trudno uwierzyć, że też masz kompleksy.
Ja marzę o tym, żeby tak dobrze się prezentować na wideo i jeszcze nie dać się sparaliżować przez stres.
Tak jak Ty to potrafisz ogarnąć.
Ja lubię słuchać, oglądać i czytać to co przygotowujesz. Daje mi to dużego kopa motywacyjnego by wreszcie ruszyć z miejsca. Ludzkie słowa potrafią być okrutne, często “wypluwane” w czystej złośliwości. Dogryzają, bo ciężko takim znieść, że ktoś może być lepszy. Też z czymś takim się zmagam. Nie jesteś w tym sama, ale to jak pokazujesz swoją walkę motywuje mnie do pracy nad sobą. Dziękuję ci za to. 🙂
Mam ogromy problem z samoakceptacją, a kiedy wyjdę z domu bez makijażu, słyszę podobne komentarze do Twoich – wszystko ok? jesteś chora?
ja myślę że fajnie jest być naturalnym, być sobą
Zdecydowanie dobrze jest być sobą!