
Sukces online ma też swoją ciemną stronę. Z Martą Woźną, znaną jako Pani Woźna, rozmawiam o wypaleniu, zmianie i o tym, jak odnaleźć spokój w biznesie, który kiedyś dawał tylko stres. To odcinek o odpuszczaniu, ale z klasą.
Oglądaj na YT: Wypalenie w biznesie online – Marta Woźna
Od pandemii do miliona przychodu. Jak Marta Woźna przeniosła fotograficzny biznes do online’u
Pandemia była dla wielu twórców momentem próby. Z dnia na dzień odcięci od klientów, musieli wymyślić swój biznes na nowo. Tak było też w przypadku Marty Woźnej, fotografki znanej w sieci jako Pani Woźna, która w 2020 roku przeszła transformację z pracy 1:1 do modelu online – a kilka lat później odebrała medal za milion przychodu.
„Akurat byłam na takim etapie, że początek roku u mnie zawsze był oparty na warsztatach stacjonarnych z fotografami. I prawie kończyłam ten cykl. Zostały mi dosłownie ostatnie dwie osoby, żeby z nimi skończyć. No i się dowiedzieliśmy, że jest koniec wychodzenia z domu.”
Zamiast czekać, aż sytuacja się „sama rozwiąże”, Marta zareagowała natychmiast.
„Stwierdziłam, że takim moim małym marzeniem było kiedyś, żeby zacząć online’owo przekazywać wiedzę i zobaczyć, jak to by było. (…) Skoro robiłam warsztaty stacjonarne, to przecież te kilka godzin, które gadam jeden na jeden, mogę podzielić na kawałki i sprzedawać w formie webinarów.”
Pierwszy webinar okazał się porażką techniczną – program nie zadziałał. Ale zamiast panikować, Marta przeniosła wydarzenie… na Instagram.
„Zgłosiło się 150 osób. Program nie zadziałał. (…) Dałam znać: halo, problem, wskakuj teraz tu. I po prostu tam to będzie. I tam tak naprawdę było jeszcze więcej osób.”
Nie zniechęciła się. Stworzyła checklistę, udoskonaliła proces i co 2–3 tygodnie prowadziła kolejne webinary, aż do czerwca nagrywając wszystkie moduły swojego kursu. Efekty?
„Opłaciło się. Na dom kupiliśmy.”
Jak offline przerodził się w skalowalny biznes
Warsztaty online pozwoliły Marcie zamienić model pracy 1:1 na 1: wiele.
„Ja tą wiedzę komuś przekazywałam, takie combo, bardzo dużo wiedzy plus sesja w trakcie, a tutaj było to po prostu podzielone cząsteczkami: przygotowanie do sesji, komunikacja z klientem, światło, marketing.”
To był przełom – zamiast ograniczać się do kilku kursantów rocznie, mogła docierać do setek. Z czasem do kursów dołączyła społeczność – Klasa Pani Woźnej – grupa fotograficzek, która urosła do 800 członkiń.
Kiedy sukces zaczyna ciążyć
Po latach intensywnej pracy, prowadząc jednocześnie sesje, kursy, grupy i webinary, Marta zaczęła tracić energię.
„Łączenie tego razem offline’u z online’em zaczynało doprowadzać do tego, że ja miałam coraz mniej siły i kreatywności. Zaczęłam się niestety coraz więcej pytać ludzi, czego oni chcą.”
Efekt? Wypalenie.
„Ja musiałam zrobić kilka kroków do tyłu, wycofać się i zobaczyć, ile ja jestem w stanie sama zrobić i co ja tak naprawdę chcę robić.”
Powrót do korzeni i świadome decyzje
Marta zrozumiała, że kluczem nie jest skala, lecz świadomy wybór.
„Jakbym miała powiedzieć, kim jestem, jestem fotografem. (…) Mimo tego, że szkolenia i online dawałyby dużo większe pieniądze, tego bym nie oddała.”
Zamiast 15 sesji w tygodniu, dziś robi dwie – za to takie, które są w pełni jej. Nie pracuje nocami, nie rezygnuje z odpoczynku.
„Teraz robię dwie w tygodniu, ale każda się sprzedaje w całości, czyli na przykład za trzy tysiące.”
Biznes, który oddycha
Dziś Marta ma jasny plan. Mentoringi w małych grupach, projekty fotograficzne w mikroskali, więcej przestrzeni na kreatywność i życie.
„Moja strategia została postawiona na tym, co ma doprowadzić do stabilnego przychodu. Ile chcę robić sesji? Dwie w tygodniu.”
Jak sama mówi, ten krok w tył dał jej więcej niż wszystkie skalowania:
„Kilkuset tysięcy złotych w skali roku zarabiam aktualnie mniej, ale jestem szczęśliwsza.”

