Mam wrażenie, że presja wewnętrzna w pracy pojawia się bardzo często. Zwłaszcza jeśli pracujemy we własnym biznesie np. jednoosobowej działalności gospodarczej. Znam to z doświadczenia, ponieważ sama często cisnęłam ponad miarę, aż do granic swoich możliwości. Jestem perfekcjonistką z manią kontroli i zawsze muszę robić to, co sobie założę lub obiecam innym. Dopiero w tym roku trochę zmieniło się w moim postrzeganiu robienia sobie samemu presji, wpływ miało na to kilka różnych sytuacji w życiu prywatnym, które sprawiły, że nie mogłam zrealizować zamierzonych planów. Nagle okazało się, że muszę się z tym pogodzić, bo inaczej zjedzą mnie wyrzuty, które sobie sama robię oraz poczucie, że zawodzę siebie i innych. Brzmi to dla Ciebie chociaż trochę znajomo? Jeśli tak to ten artykuł jest dla Ciebie!
Zapytałam Interaktywnych na Insta Story, jak wygląda presja wewnętrzna u Was. Przytoczę najciekawsze wypowiedzi w tym artykule. Okazuje się, że nie tylko mnie to dotyka i jest to ważny temat. Na pierwszy ogień wypowiedź od Małgosi!
Nie wywieram presji wewnętrznej, ale to kwestia wieku, już nie raz zdrowie pokazało, że nie jest na zawsze 🙂 Jestem po czterdziestce i naprawdę już nie raz na sobie i znajomych widziałam jak wypadek (np. na nartach) czy choroba (nawet niezbyt poważna choćby rwa kulszowa) potrafi wywrócić życie do góry nogami. Nawet kilka tygodni rehabilitacji. Koło trzydziestki rzadko się o tym myśli, dobrze, że poruszasz ten problem!
Małgosia
Skąd się bierze presja wewnętrzna w pracy?
Kwestia charakteru
Zastanawiam się, skąd bierze się ta presja. Wydaje mi się, że to przede wszystkim jest kwestia indywidualna związana z naszym charakterem. Jest wiele osób, które tak się nie biczują i mam wrażenie, że podchodzą przez to do swojej pracy z trochę zdrowszym dystansem. Natomiast od kiedy pamiętam czułam potrzebę nie zawalania terminów, tworzenia świetnych rzeczy oraz bycia najlepszym w kwestiach, za które się zabierałam. Nie ma w tym nic złego, chyba że…
Za dużo na siebie bierzemy
Może się okazać, że próbujemy ciągnąć zbyt wiele srok za ogon. Wtedy trudno być najlepszym we wszystkim bez tracenia w innych sferach życia.
Przykładem może być mój zeszły rok, w zrealizowanych planach była książka Bądź online, 2 duże nowe kursy, webinary, e-booki, wyzwania, wystąpienia. Sama już nawet nie potrafię z głowy napisać, co tam się jeszcze działo. Oczywiście, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Dlaczego? Bo tak! Spokojnie mogłabym trochę rzeczy odpuścić i mieć więcej czasu dla siebie oraz bliskich.
Problem z odmową
Kolejny powód jest spowodowany brakiem asertywności. Czasami okazuje się, że zgadzamy się na dodatkowe obowiązki, bo po prostu ktoś nas poprosił o przysługę. I tutaj też nie mówię, że przysługi są złe, ale jeśli realizujemy więcej przysług, niż swoich planów to może się nagle okazać, że z takich przysług nie mamy co do garnka włożyć. To była rzecz, której uczyłam się w ciągu kilku ostatnich lat. Zauważyłam, że im więcej daję od siebie wiedzy za darmo, tym więcej osób oczekuje, że będę robić jeszcze więcej rzeczy za darmo. Musiałam nauczyć się filtrować tego typu prośby i zacząć realizować te, które przynoszą mi frajdę lub są zgodne z moimi celami.
Dlaczego ulegamy presji wewnętrznej?
Jestem niezniszczalna
Presja wewnętrzna nas dotyka, bo czujemy się niezniszczalni. Mamy poczucie, że nie możemy przynieść zawodu sobie i innym. Stawiamy sobie wysoko poprzeczkę i ciągle przy kolejnych działaniach podnosimy ją wyżej. Czemu? Chcemy się sprawdzić, chcemy podnieść poczucie własnej wartości, a może po prostu lubimy być naj naj naj? Wszystko ok, jeśli nagle nie staje się to niezdrowe dla nas fizycznie lub psychicznie lub nie wpływa to negatywnie na inne sfery naszego życia.
Czasem nie potrafię odłożyć komputera czy telefonu leżąc już wieczorem w łóżku. Mam nadzieję, że dotrzemy do innych dziewczyn zajmujących się organizacją ślubów i to pozwoli im trochę zwolnić. Żyjemy tak naprawdę dniem kogoś innego, ślubem kogoś innego i zapominamy o naszej codzienności. Sama walczę ze sobą, ale już po sezonie, więc odpocznę.
Marysia – wedding Planner
Nie będę robić z gęby cholewy
Moje ulubione! Kiedyś wymyśliłam sobie, że to będzie moim mottem życiowym. Ważne jest dla mnie to, że jestem osobą słowną i jak coś powiem, to tak zrobię. I znowu myślę, że nie ma w tym nic złego, jeśli takie postanowienie nagle nie wpływa na nas negatywnie. Zauważyłam, że nie zawsze jest to dobra droga. Czasami, jeśli pojawią się różne przypadki losowe, które nie pozwalają nam się wywiązać z obiecanego słowa. Warto wtedy się po prostu do tego przyznać i poszukać alternatywy. Czasami okazuje się, że presja była głównie wewnętrzna. I tutaj też nie chodzi o to, że mamy zawalać zawsze jak coś obiecamy, nawet z najbłahszego powodu, ale po prostu dać sobie na to furtkę i w konkretnych sytuacjach pozwolić sobie na nie dotrzymanie słowa.
Cały czas żyję z presją wewnętrzną, bo jak daję słowo to muszę go dotrzymać
Bogna Zielińska – Lingua Studio
Wyrzuty sumienia
Coś, co bardzo mnie zawsze pchało ku presji wewnętrznej to wyrzuty sumienie i poczucie zawodu w momencie, gdy zawalałam. Jeśli coś mi się nie udawało, musiałam coś odpuścić lub zmienić plan to czułam się beznadziejnie. Czułam, że jestem do niczego, że nic mi nie wychodzi, nic nie potrafię i w ogóle wszystko jest bez sensu. Okazało się, że poczucie własnej wartości zaczęłam kiedyś budować na tym, czy dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków. I spoko, spoko, ale kiedy coś mi się nie udawało, to ta wieżyczka potrafiła cała runąć. A to nie o to chodzi. Bez względu na to, czy coś nam wychodzi, czy nie, to każdy z nas jest wartościowym człowiekiem. Tutaj nie ma żadnej wątpliwości i żadnego ale. Po prostu w tej drugiej sytuacji musimy wyciągnąć odpowiednie wnioski na przyszłość, nie biczować się i dalej być pewnym siebie. To da nam znacznie lepsze rezultaty w przyszłości.
Najtrudniej już po odpuszczeniu nie zajeżdżać się myślami z wyrzutami. Stresik jest!
Kasia – Art Freak
Dlaczego warto częściej dać na luz?
Ludzie są wyrozumiali
Najmniej wyrozumiali jesteśmy dla siebie sami — w pracy, nauce, blogowaniu robiłam sobie sama presję wewnętrzną. Zrobiłam sobie stały harmonogram publikacji, materiałów i bardzo skrzętnie go pilnowałam. Musiałam koniecznie w każdy wtorek mieć nowy artykuł na blogu, bo tak obiecałam! Nawet jeśli wymagało to pracy, gdy jestem zmęczona. W wielu wypadkach to my sami sobie robimy jakieś założenia i mamy poczucie, że jak ich nie spełnimy, to zawiedziemy innych. A często okazuje się, że jak nie zrobimy czegoś ze swoim wewnętrznym harmonogramem, to nikt tego nie zauważy nawet. Ten artykuł publikuje w czwartek na nie we wtorek, czy zauważyliście, że jest niezgodnie z moim dotychczasowym harmonogramem? 😀
Wniosek jest taki, jeśli uprzedzimy innych, że nie damy rady wykonać danego zadania, przysługi lub działania. Powiemy, że jesteśmy ludźmi i przydarzyła się dana losowa sytuacja, to w znacznej większości przypadków dostaniemy jeszcze na drogę dobre słowo. Mam wrażenie, że najgorzej myślimy sami o sobie w takich przypadkach. Ludzie są zazwyczaj wyrozumiali, sami mają swoje życia, w których też przydarzają się różne niezaplanowane wydarzenia. Wiedzą, jak to jest, jak pojawi się kłoda pod nogami.
Miałam tak wczoraj, przypomniało mi się, że nie napisałam posta, więc tłukłam go o północy. Mogłam po prostu olać. Świat by się nie zawalił, a ja byłabym wyspana.
Ania – English Coach
Wypalenie
Warto dać na luz, bo presja wewnętrzna to jest taka mała zołza. Kiedy za bardzo jej ulegamy i pracujemy ponad siły oraz możliwości to może się pojawić problem. Problem zwany wypaleniem, gdzie nagle coś, co było naszą pasją, czymś, co dawało nam w życiu flow, wypala nas od środka. Nabawiłam się tego w zeszłym roku przy okazji pisania książki Bądź online. Na czym to polegało u mnie? Czułam presję, że wszystko w książce musi być idealnie. Do tego stopnia, że te 356 stron przeczytałam dziesiątki razy w zaledwie kilka tygodni, aby mieć pewność, że nie ma żadnej literówki lub błędu merytorycznego. Czym się to objawiło? Tym, że po wydaniu książki, przez pół roku nie mogłam przeczytać żadnej książki, wręcz nie mogłam na nie patrzeć. Organizm powiedział dość czytaniu! Minął już rok od premiery książki, a ja nadal czytam mniej niż kiedyś.
Jaki wniosek z tego? Czasami warto odpuścić, aby nie zrobić sobie krzywdy na przyszłość i się nie wypalić w działaniach, które dają nam ogromną radość. Jest to zbyt duże ryzyko.
Zdrowie, rodzina, przyjaciele
Kolejny ważny powód, przez który warto zawalczyć z presją wewnętrzną to inne sfery naszego życia. Przede wszystkim zdrowie, które mamy tylko jedno. Kiedy okazuje się, że bierzemy na siebie za dużo, możemy zrobić sobie krzywdę. Problem pojawia się wtedy, gdy doprowadzimy się do takiego stanu, że jesteśmy w stanie już wykonywać naszej pracy. Więcej o tym napisałam w artykule Choroba we własnym biznesie.
Zaniedbywanie rodziny, przyjaciół i pozostałych sfer naszego życia też może się odbić czkawką. Warto czasem odpuścić, aby zachować work-life balance i po prostu być szczęśliwszym człowiekiem.
Ja w tym roku żyję często pod presją, ponieważ za dużo biorę sobie na barki… Przez tę presję wewnętrzną poważnie się pochorowałam, do tego stopnia, że mi siadł kręgosłup i to jest prawdopodobnie głównie od stresu. Za każdym razem, gdy miałam kampanie sprzedażowe to automatycznie siadał mi kręgosłup, a kiedy tej kampanii nie robię to mam spokój. Ważne jest, aby kobiety wiedziały, że to nie zawsze jest tak różowo.
Justyna Trzeciak-Gorzelanna – trenerka języka niemieckiego
Presja wewnętrzna do kosza – moje odkrycie 2019 roku
Moje odkrycie tego roku polega na tym, że postanowiłam przestawać robić sobie presję wewnętrzną w różnych sprawach. W większości chodzi o takie, których nie dam rady zrobić, nie chcę ich robić lub nie są zgodne z moimi aktualnymi celami. Przestaję się biczować, jeśli zawiodę przez jakąś sytuację, która nie jest zależna ode mnie. W tym roku kilka takich wydarzeń się pojawiło. Między innymi:
- E-book Sklep Online krok po kroku miał przesuniętą premierę o miesiąc
- Nie napisałam w tym roku drugiej książki
- Przestałam się przejmować, jeśli artykuł pojawi się w inny dzień niż wtorek
W życiu człowieka potrafi się dużo zmienić przez różne sytuacje losowe. Na przykład jeszcze kilka miesięcy temu podkast złożyłabym w jeden dzień i mimo, że byłam zmęczona totalnie bym go dalej montowała. A teraz po prostu odpuściłam. I wiecie co? Absolutnie nic się nie stało. Nic nie wybuchło, statystyki nie poszły w dół, nikt mnie nie biczował. Okazuje się, że największą presję wewnętrzną, co do terminów robimy sobie sami. W ankiecie w Insta story okazało się, że 90% z Was ma dokładnie tak samo.
Jeśli zaczynam czuć presję wewnętrzną, to rzucam wszystko co robię, łapie parę oddechów i zastanawiam się, co się stanie, jeśli nie zrobię tego na czas, tak dokładnie jak ma być, etc, etc. Czy przez to zostane bez środków do życia, zlicytują mi dom, wyląduje na ulicy?
Jeśli nie, to odpuszczam i robię na spokojnie tyle ile się da. Bo pewne jest, że byciem pod ciągłą presją mogę co najwyżej dojść do drzwi izby przyjęć, gdy mi organizm w końcu odmówi posłuszeństwa. Powtarzam też sobie też często, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Nigdy nie znajdujesz się w sytuacji “zero-jedynkowej”. Tzn jest jedna taka sytuacja, jak już umrzesz to nie będzie możliwości innego wyboru 😉A dopóki żyjesz, to zawsze jakieś wyjście się znajdzie.Malwina Angerman-Kowalska – Malinova Anielova
Presja wewnętrzna i sposoby na nią
No dobrze, ale jak sobie radzić? Jak sprawić, aby presja wewnętrzna trafiła do kosza. Chyba nie ma takiego prostego sposobu, że naciśniemy guzik i nagle doskonale sobie z nią radzimy. Nie od razu Rzym zbudowano, krok po kroku w końcu myślę, że da się tego nauczyć. Trochę o sposobach już wyżej w treści poprzemycałam, ale tak dla podsumowania wypiszę główne moje sposoby. Od czego zacząć?
- Odpuścić jak coś się dzieje oraz nie podołamy
- Jak już nie musimy z czegoś zrezygnować, to się nie biczować
- Na przyszłość nauczyć się odrzucać i odmawiać, jeśli nam z czymś nie po drodze
- Dawać dłuższe terminy klientom i najwyżej ich miło zaksoczyć lub zrobić coś ekstra – to jest moje ulubione!
Znam to! A że mam 2 prace to znam to podwójnie. Zadaję sobie wtedy pytanie co jest teraz dla mnie najważniejsze? Dlaczego sobie cisnę? I co się stanie jeśli przestanę cisnąć? Zazwyczaj ta presja wewnętrzna jest tylko w mojej głowie i pod pojęciem, że inni czegoś ode mnie oczekują kryje się ta okropna część mnie samej, która za dużo oczekuje. Pomagają mi też medytacje i relaksacje, bez tego by mnie nie było, serio. Jak chcesz Olu, mogę podrzucić kilka YT inspiracji, z których korzystam 🙂
Ela Sawicka – www.ellsa.pl
Presja wewnętrzna w domu
Okazuje się, że presję robimy sobie nie tylko w pracy, ale także w innych sferach życia. Myślę, że tutaj możemy zastosować podobne mechanizmy walki z nią, jak w przypadku presji wewnętrznej w biznesie.
Kiedy muszę ugotować obiad a w sumie nc się nie dzieje jak go nie ma. Tak samo ze sprzątaniem.
Matka Małego Człowieka – Krok po Kroku
A co czujemy, gdy presja wewnętrzna zmaleje?
A wiecie, co się dzieje, gdy wreszcie ta presja wewnętrzna maleje i pracujemy nad sobą, aby działać w zgodzie ze sobą i swoim organizmem. Nagle człowiek zaczyna czuć taki ogromny spokój, a wszystkie działania przynoszą znacznie więcej satysfakcji. Tak to wygląda u mnie. Polecam! A jak wygląda u Interaktywnych, które nauczyły się ujarzmiać presję?
Nie. Wszystko na spokojnie. Ja mam lubić swoją pracę 🙂
Ilona – Kleksowo
Już od wielu meisięcy przestałam sama na siebie kręcić bat 🙂 i żyje mi się lepiej.
Malwina Angerman-Kowalska – Malinova Anielova
Ja sobie nigdy nie robię presji. Traktuję siebie samą jak najlepszą przyjaciółkę <3 Polecam!
A.Sadura
A jak jest u Ciebie? Presja wewnętrzna też Ci towarzyszy w pracy lub poza nią?
4 Komentarze
Swietne posty! Bardzo przydatne 🙂
Mądre.
Wciąż się zmierzam z tą presją. Bo posty miałam pisać częściej od września, w końcu dziecko najmłodsze już w przedszkolu. Bo 10 produktów fizycznych dziennie to mus. Bo poniżej 420 ofert zejść nie mogę. Bo trzeba to czy tamto. Ale jakie trzeba? To mój biznes, ja wyznaczam tempo w jakim ma iść. Ale nic to, nie umiem inaczej. Wiem, że do czasu.
Bardzo mądry artykuł!
Masz rację pisząc, iż “największą presję wewnętrzną, co do terminów robimy sobie sami”.
Ja również miałam początkowo takie założenie, że nowy artykuł na blogu pojawi się w każdy wtorek. Początkowo bardzo ładnie mi to wychodziło i byłam z siebie mega dumna :))
Jednak z czasem, coraz trudniej było mi połączyć pracę na etat z tworzeniem treści na bloga. Z bólem serca musiałam odpuścić sztywny harmonogram i publikować nieregularnie. Wciąż staram się, by nowy post pojawił się choć raz w tygodniu (czasem się to nie udaje-staram się jednak nie robić z tego tragedii jak kiedyś).
Zdjęłam jednak z siebie presję, że dniem publikacji nowych treści musi być akurat wtorek. Świat się nie zawalił. Statystyki też nie. Nie wiem tego na sto procent, aczkolwiek przypuszczam, że Czytelnicy nawet tej mojej nieregularności nie zauważyli. A nawet jeśli, to wielce prawdopodobne, że dzień w którym publikuję nowy artykuł nie ma dla nich większego znaczenia ;))
Hej
Dzięki za wpis.
Niby świadomym człowiekiem jestem, praktykuję medytację od kilka lat, od niedawna Mindfulness,
ale właśnie doświadczyłem dużego wzburzenia.
Uświadamiam sobie pomału, że cały stres jaki sobie wytwarzam ma źródło w wewnętrznej presji.
Że sam ustanawiam oczekiwania i potem to jest moją zgubą.
Dzięki za Twoją wiedzę, czas rozładować wewnętrzny schemat